Wybudziłam się cała obolała i poparzona. Pot lał się ze mnie ciurkiem, a serce mało co nie wyskoczyło z piersi. Oczy miałam szeroko otwarte i gwałtownie wstałam, co było dla mnie w tym momencie nie lada wyzwaniem. Jęknęłam z bólu.
- Znowu ten głupi sen. Ale to... te oparzenia? Co to jest?! - pomyślałam niemal na głos.
Rozejrzałam się dookoła. Białe, sterylne pomieszczenia, które wypełniał smród dezynfekatorów. Obok mnie stało urządzenie wydające wkurzające dźwięki. Po drugiej stronie łóżka stał wózek szpitalny z kroplówką.
-To oni mnie poparzyli? - myślałam - czy to jakiś na serio głupi sen...
Na korytarzu przechodząca pielęgniarka otworzyła szerszej oczy na mój widok. Spojrzałam na swoje ciało.
-Ta... ta piżama szpitalna to zdecydowanie nie jest najnowsza ikona mody...
Odwróciłam się z powrotem do niej, ale ona już biegła gdzieś w siu, jakby ducha zobaczyła.
-Wiem, że nie wyglądam pewnie teraz najlepiej, ale mogłaby być milsza... - westchnęłam.
Zaraz... co się wczoraj ze mną działo? Miałam wielką dziurę w głowie, jak po kacu, ale chyba nic nie piłam?
Wzruszyłam ramionami i odwróciłam się w stronę wchodzącego lekarza z tą samą co wcześniej pielęgniarką.
-Witam. Jestem dr. Goldberg. Jak się pani czuje?
-Um... obolała. I poparzona - dodałam po dłuższym namyśle.
- Straciła pani dużo krwi i... zaraz... poparzona?
-No tak - dr. Goldberg lepiej mi się przyjrzał. Zobaczył czerwone od oparzeń ręce, co i ja dopiero teraz zauważyłam.
- Kiedy to się stało?
- Nie wiem. Obudziłam się dzisiaj i już tak było - powiedziałam patrząc krzywo na czerwoną skórę - A może mi pan powiedzieć co się wczoraj stało?
- Zemdlała pani, a z nosa leciało pani dużo krwi. Zapewne to od ciśnienia lub za długiego przebywania na słońcu. Stąd być może te oparzenia.
-Ach, pamiętam. Ale było rano, a ja jechałam tylko samochodem i odrazu weszłam do budynku.
- Słuszna uwaga - weźcie dajcie mi jakiegoś innego lekarza. Spojrzał w swój notes i coś tam zanotował.
- Jak długo tu jestem? - zapytałam, aby przerwać tą głuchą ciszę.
- Od wczorajszego zdarzenia...
- A gdzie moje przyjaciółki?
- Jedna z nich zasłabła na widok krwi i pojechały z nią do domu - fuknęłam pod nosem. No tak, czego ja bym od nich mogła więcej oczekiwać? Ostatnio widzą, że coś się dzieje, a żadnej to nie obchodzi. No może jedynie Jade, zawsze pyta co jest grane jak mam te swoje humorki...
¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤
Po badaniach kontrolnych itp. wróciłam do domu. Zerknęłam na telefon. Nawet żadna nie dzwoniła... westchnęłam.
Poszłam do łazienki i zmyłam z siebie ten cały szpital. Ubrałam się tak. Spojrzałam w lustro na efekt. I jest git. Co najdziwniejsze nie było już śladów po oparzeniach.
Moja lodówka świeciła pustkami. Czas wyjść na zakupy...
¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤
W sklepie nawet szybko się uporałam z zakupami. Jeszcze tylko moje ulubione ciastka. Nucąc coś pod nosem podeszłam do pułki z ciastkami. Nie ma? Wsadziłam dłoń głębiej w regał i dosięgnęłam ulubionych słodkości.
Na moje nieszczęście ktoś po drugiej stronie sklepowego regału też miał na nieochotę, bo chwycił opakowanie w tym samym momencie co ja.
-Hej! To moje! - krzyknął ktoś po po drugiej stronie. Chyba jakiś chłopak. Zaśmiałam się z jego płaczliwego tonu - no i z czego się cieszysz?! - warknął.
-Ej! Spokojnie... ale to ja pierwsza znalazłam te ciastka.
- Wcale nie-e - powiedział udając małe dziecko, na co ponownie się zaśmiałam - pięknie się śmiejesz. Po co ci ciastka?
- Yyyy... do jedzenia?
- Ale mi się bardziej przydadzą. Po za tym Ty jesteś dziewczyną i musisz dbać o linię.
- Tak, ale jak raz na miesiąc zjem coś słodkiego chyba nic się nie stanie.
Chłopak westchnął nadal kurczowo trzymając opakowanie.
- Ugh... zapłacę Ci
- Co?
- Zapłacę Ci za te ciastka.
- Ale ja pieniędzy nie zjem. To, może... może... zapraszam do mnie na ciastka? - spytałam niepewnie. Chłopak puścił opakowanie. Odszedł. Coś źle zrobiłam? Zdziwiona ruszyłam do kasy. Niedługo po tym wpadłam na kogoś.
- Ugh! Co znowu?!
- Hej, spokojnie... jestem Louis - przede mną stał wyższy prawie o głowę ode mnie chłopak z pięknymi, niebieskimi oczami. Uśmiechał się głupio do mnie.
- To... idziemy na te ciastka?
- Ach, to Ty... tak. Jestem Perrie.
- Miło mi - posłał mi najsłodszy uśmiech jaki widziałam, co odwzajemniłam.
- Daleko masz do domu?
- Około 10 minut drogi samochodem. Jak jesteś pieszo to Cię podwiozę.
- Nie, mam samochód. To do kasy!
- Do kasy! - zarządziliśmy.
¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤
Hej ;) trochę wejść już mamy :D
Wiem, że na razie nudne. Troche trzeba wycierpieć. Dopiero w 4. albo 5. rozdziale będzie lepsza akcja i wgl.
Na razie dziękuję za wejścia i komentarz od I love the number thirteen :*
KOMENTUJCIE > MOTYWUJCIE :D
-Ach, pamiętam. Ale było rano, a ja jechałam tylko samochodem i odrazu weszłam do budynku.
- Słuszna uwaga - weźcie dajcie mi jakiegoś innego lekarza. Spojrzał w swój notes i coś tam zanotował.
- Jak długo tu jestem? - zapytałam, aby przerwać tą głuchą ciszę.
- Od wczorajszego zdarzenia...
- A gdzie moje przyjaciółki?
- Jedna z nich zasłabła na widok krwi i pojechały z nią do domu - fuknęłam pod nosem. No tak, czego ja bym od nich mogła więcej oczekiwać? Ostatnio widzą, że coś się dzieje, a żadnej to nie obchodzi. No może jedynie Jade, zawsze pyta co jest grane jak mam te swoje humorki...
¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤
Po badaniach kontrolnych itp. wróciłam do domu. Zerknęłam na telefon. Nawet żadna nie dzwoniła... westchnęłam.
Poszłam do łazienki i zmyłam z siebie ten cały szpital. Ubrałam się tak. Spojrzałam w lustro na efekt. I jest git. Co najdziwniejsze nie było już śladów po oparzeniach.
Moja lodówka świeciła pustkami. Czas wyjść na zakupy...
¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤
W sklepie nawet szybko się uporałam z zakupami. Jeszcze tylko moje ulubione ciastka. Nucąc coś pod nosem podeszłam do pułki z ciastkami. Nie ma? Wsadziłam dłoń głębiej w regał i dosięgnęłam ulubionych słodkości.
Na moje nieszczęście ktoś po drugiej stronie sklepowego regału też miał na nieochotę, bo chwycił opakowanie w tym samym momencie co ja.
-Hej! To moje! - krzyknął ktoś po po drugiej stronie. Chyba jakiś chłopak. Zaśmiałam się z jego płaczliwego tonu - no i z czego się cieszysz?! - warknął.
-Ej! Spokojnie... ale to ja pierwsza znalazłam te ciastka.
- Wcale nie-e - powiedział udając małe dziecko, na co ponownie się zaśmiałam - pięknie się śmiejesz. Po co ci ciastka?
- Yyyy... do jedzenia?
- Ale mi się bardziej przydadzą. Po za tym Ty jesteś dziewczyną i musisz dbać o linię.
- Tak, ale jak raz na miesiąc zjem coś słodkiego chyba nic się nie stanie.
Chłopak westchnął nadal kurczowo trzymając opakowanie.
- Ugh... zapłacę Ci
- Co?
- Zapłacę Ci za te ciastka.
- Ale ja pieniędzy nie zjem. To, może... może... zapraszam do mnie na ciastka? - spytałam niepewnie. Chłopak puścił opakowanie. Odszedł. Coś źle zrobiłam? Zdziwiona ruszyłam do kasy. Niedługo po tym wpadłam na kogoś.
- Ugh! Co znowu?!
- Hej, spokojnie... jestem Louis - przede mną stał wyższy prawie o głowę ode mnie chłopak z pięknymi, niebieskimi oczami. Uśmiechał się głupio do mnie.
- To... idziemy na te ciastka?
- Ach, to Ty... tak. Jestem Perrie.
- Miło mi - posłał mi najsłodszy uśmiech jaki widziałam, co odwzajemniłam.
- Daleko masz do domu?
- Około 10 minut drogi samochodem. Jak jesteś pieszo to Cię podwiozę.
- Nie, mam samochód. To do kasy!
- Do kasy! - zarządziliśmy.
¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤
Hej ;) trochę wejść już mamy :D
Wiem, że na razie nudne. Troche trzeba wycierpieć. Dopiero w 4. albo 5. rozdziale będzie lepsza akcja i wgl.
Na razie dziękuję za wejścia i komentarz od I love the number thirteen :*
KOMENTUJCIE > MOTYWUJCIE :D
Więc tak, wspomniałam już wcześniej, że lepiej będzie się czytało, jeżeli rozdziały będą dłuższe :) Opowiadanie ogólnie mi się podoba, dawno nie czytałam takie luźnego, także duży plus. Styl pisana też dobry, jedynie bym prosiła o dłuższe rozdziały ;) Weny <3
OdpowiedzUsuńhttp://wait-for-you-1dff.blogspot.com/
http://dark-sky-1dff.blogspot.com/
Dziękuję :D
UsuńPracuję nad tym
Hej dopiero niedawno trafiłam na Twojego bloga i na pewno zostanę z Tobą na dłużej. W ogóle podoba mi się historia jaką tworzysz. Do następnego. Pozdr ;-)
OdpowiedzUsuńPozdr :-)
UsuńLouis i Perrie idą Na ciastka :-D
OdpowiedzUsuńAla. Pozdrawiam.